przeczytajcie uważnie całą historyjke do konca;)
Żona w zeszłą sobotę wyjechała na wczasy, a mnie dzisiaj na noc potrzebna była... dziewczyna. Obtelefonowałem wszystkie moje znajome, ale żadna z nich nie zdradzała ochoty. Co robić? Wybrałem się do najpopularniejszej kawiarni w mieście, gdzie wieczorami przesiadywały ładne dziewczyny. "Bajka" o tej porze była prawie pełna. Gwar młodzieńczych głosów zagłuszał nawet potężne decybele grającej szafy. Na parkiecie rock'&'roll'owało kilka rozbawionych par. Rozejrzałem się zaraz wpadła mi w oko samotnie siedząca dziewczyna, której wielkie, marzące oczy wzbudzały zaufanie, a krucze włosy wspaniale kontrastowały z czerwoną, gustownie skrojoną sukienką. - Czy mogę się dosiąść? Popatrzyła na mnie niechętnie, ale skinęła głową. Zgarnęła też zaraz parę drobiazgów do torebki, jakby dalszy jej pobyt w kawiarni nie miał większego sensu. "Oj, chyba trudno z nią będzie!" - pomyślałem nieco zdeprymowany, jako że pora była dość późna. Jeżeli mi z ta dziewczyna nie wyjdzie... to klops! Postanowiłem tedy bez zwłoki przystąpić do akcji: - Umówiłem się tutaj z kimś, ale nie przyszedł. A pani? - Co ja? - obrzuciła mnie niedbałym spojrzeniem. - Pani tez czeka na kogoś? - Tylko na kelnerkę - odparła ironicznie. - Zaraz zapłacę i będzie miał pan cały stolik do dyspozycji. Zrobiło mi się nieprzyjemnie, tak nieprzyjemnie, że nawet ryk grającej szafy nie był w stanie zagłuszyć mego zmieszania. Nie od razu też zauważyłem, że od któregoś z sąsiednich stolików oderwał się nabuzowany wińskiem typ i bezceremonialnie zawisł nad naszym stolikiem. - Zatańczymy? Dostrzegłem w jej oczach najpierw zdumienie, a potem strach. - Pani jest ze mną - uniosłem się z krzesła - właśnie idziemy na parkiet. Ująłem ją delikatnie w łokciu i poprowadziłem w roztańczony tłumek. Nie protestowała, a nawet jakby się bardzo spieszyła. Ogarnęła nas melodia cha-cha... - Proszę wybaczyć, że postąpiłem tak bezceremonialnie, ale nie było innego wyjścia. Spojrzała na mnie z wdzięcznością i dopiero teraz, w tańcu, zaczęła mi się bacznie przyglądać. Nie odsunęła się też, gdy zdobywając się na odwagę, objąłem ją mocniej ramieniem. - Pan jest bardzo miły - powiedziała. - To ja zachowałam się wobec pana opryskliwie, ale, istotnie, czekałam tu na kogoś, kto uczynił mi duży zawód. Teraz już mi przeszło... - uśmiechnęła się rozkosznie. W chwilę później, przy lampkach czerwonego wina, gwarzyliśmy jak para zakochanych. - Wiesz - powiedziała w pewnej chwili - ten podpity typ znowu nas obserwuje. Wyjdźmy stąd bez awantury... Udaliśmy się do szatni... - Mam myśl - zacząłem nieśmiało - ale, błagam, nie pomyśl sobie coś złego. Chciałbym cię zabrać do siebie na kolację... Dziewczyna jakby zesztywniała, a nawet odsunęła się ode mnie. - Oczywiście - ciągnąłem beztrosko - zrozumiem jeśli odmówisz. Żadna sprawa. Gdybyś jednak znała moją płytotekę, to ho, ho! Mam całego Beethovena, Bacha, Pendereckiego, a nawet trio jazzowe Wallina... - Masz Wallina? - Mam! Nawet ostatnie nagrania: "Strange Brews", "Easy Money", "Strike Up the Band"... - Ale moi rodzice... - Masz tu telefon. Uprzedź, że wrócisz później. Zadzwoniła z szatni do domu, że uczy się z jakąś Jolką i wróci późno. - Wolisz, mamo, żebym zanocowała u Jolki? W porządku, jeśli, oczywiście, nie przerobimy całego materiału... Teraz ja zesztywniałem. Kłamała jak z nut. Popędziliśmy do mnie. Byłem szczęśliwy. I ręce mi drżały, kiedy przez dobrą chwilę mocowałem się z zamkiem u drzwi. Ledwie je otworzyłem i już na szyję rzucił mi się mój mały syn. - Tatusiu, tatusiu, dobrze, że jesteś, bo pani Genowefa musiała dzisiaj wyjść wcześniej... Dziewczyna stała jak wryta, rozchylając usta w bezmiernym zdumieniu. - Józiu - powiedziałem czule do syna - ta śliczna pani zgodziła się pozostać na cała noc w naszym mieszkaniu i już nie będziesz się niczego bał. Mały brzdąc obejrzał dziewczynę od stóp do głów, uśmiechnął się z aprobatą i pociągnął do swojego pokoju. Dała się prowadzić, raczej machinalnie, rzucając w moją stronę bardziej przerażone, aniżeli wściekłe spojrzenia. - W lodówce jest kolacja, a w moim pokoju cała płytoteka do dyspozycji - zawołałem już z klatki schodowej, po czym zaryglowałem drzwi na dwa spusty i zadowolony, że znalazłem na dzisiejszą noc opiekunkę do dziecka, poleciałem jak na skrzydłach do kumpla, gdzie urządzaliśmy kawalerskie spotkanie z udziałem mrożonych buteleczek "wyborowej"
pozdrawiam eXpo:)
|